sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 12

Kiedy patrze w twoje oczy
widzę tylko smutek
tą beznadziejną otchłań cierpienie, która sprawia, że teraz
życie nie ma dla mnie znaczenia.


Spojrzał na mnie z dziwną desperacją, jakby bał się swojej odpowiedzi. Już chciałam cofnąć swoje pytanie, ale on mnie wyprzedził.
-To jest straszne. Najgorsze uczucie, jakie kiedykolwiek mogłem czuć. Mogę zrobić drugiemu człowiekowi krzywdę, wcale tego nie chcąc. Władza... Nad czymkolwiek, nie jest tak zadowalająca, jakby mogło się wydawać. To mnie przerasta - Zaskoczyło mnie to co powiedział. - Myślę, że w moich rekach nie powinna leżeć odpowiedzialność za cokolwiek.
-Wiesz, a ja myślę, że jesteś jedną z nielicznych osób, która ma tak czyste serce - Zatrzymałam się i przyłożyłam rozprostowaną dłoń do jego lewej piersi - I wiem, że gdybyś w siebie uwierzył zawojował byś ten świat. Przed nimi może udawać twardego, irytującego gnojka - Uśmiechnęłam się delikatnie - Ale nie przede mną.
-Tyle, że ja przed tobą wcale udawać nie chcę - Chwycił w palce kosmyk moich włosów i zaczął się nim bawić - Przy tobie chce być tylko sobą - Musnął kciukiem mój policzek - i nie chce cie więcej krzywdzić. - Delikatny rumieniec wkradł się na moje policzki.
-Chodźmy dalej - Pokiwał głową i przygarnął mnie do siebie ramieniem, jakby chcąc uchronić przed całym złem panującym na tym świecie. Szliśmy w ciszy, która mi nie przeszkadzała. Miałam chwilę, by pozbierać myśli. Obawiałam się tego co przyniesie następny dzień, tego że jutro możemy już umrzeć. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jakie cenne jest życie. Gdy zaczęliśmy zbliżać się do mojego domu, dostrzegłam skuloną postać siedzącą na schodkach prowadzących do wejściowych drzwi. Kolejne metry uświadomiły mnie, że to Sara. Na nasz widok wstała, otrzepała spodnie i spojrzała na mnie spode łba.
-Mam nadzieje, że masz jasne i treściwe wytłumaczenie dlaczego zerwałaś się ze szkoły i nie zabrałaś mnie ze sobą - Powiedziała z wyrzutem. Mimo woli uśmiechnęłam się szeroko - A ty! - Wskazała palcem Isaaca. - Nie waż się sobie jej przywłaszczyć - Chłopak uniósł brwi i spojrzał na nią arogancko.
-Mam się słuchać jakiegoś rudzielca? - Powiedział żartobliwie.
-Słyszałaś to? - Zerknęła na mnie niedowierzająco - To, że jesteś mega ciachem nie upoważnia cie do obrażania mnie - Isaac zaśmiał się pod nosem, patrząc na Sarę przyjaźnie.
-A to, że jestem synem Boga? - Rudowłosa oblizała wargi.
-To też nic nie zmienia - Odpowiedziała z mniejszym przekonaniem. - No, ale dość tych pogaduszek! Może w końcu mi się wytłumaczycie?! - Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Nie mogłam jej znów okłamać, ale nie mogłam mieć też pewności, że z tą wiedzą będzie bezpieczna.
-Wejdźmy do środka - Zaproponowałam. Sara widząc moja poważną minę kiwnęła tylko głową i otworzyła drzwi.

~ ~ ~

- Cześć May - Przywitała się uroczo Sara, ściągając kurtkę. Była z moją mama na ''Ty'' odkąd pamiętam.
-Hej rudzielcu.
-Mamo? - Wyszłam zza pleców przyjaciółki, trzymając Isaaca za rękę - To Isaac - Przedstawiłam chłopaka, zerkając na nią niepewnie.
-Och - Wymsknęło się jej, ale szybko wyciągnęła w jego stronę rękę - Miło cie poznać.
-Mi również - Zielonooki był widocznie zakłopotany.
- Jakbym cie wtedy widziała - Mówiła jakby rozmarzonym głosem.
-Słucham? - Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Cora kiedyś cie narysowała. Wyglądasz dokładnie, jak na tym rysunku. Nie licząc tego, że tam nie miałeś koszulki - Spojrzałam na nią niedowierzająco.
-Mamo!
-Naprawdę? - Kiwnęła głową, uśmiechając się niewinnie.
-Zrobiłam ciasto cytrynowe. Ktoś chce?
-Ja! - Wykrzyknęła radośnie Sara. 
-Pójdźcie do salonu, zaraz wam przyniosę - Gdy chciała odejść złapałam ją za ramie.
-Mamo rozmawiałaś z tatą? - Spytała cicho. Jej twarz posmutniała, ale wciąż się uśmiechała.
-Tak słońce. Już wszystko wiem.

~ ~ ~

-Musimy skontaktować się z twoim ojcem - Oznajmił chłodnym tonem Lucyfer.
-Ale jak?! Nigdy nie widziałem go na oczy - Spojrzałem bezradnie na Core, która siedziała naprzeciw mnie. Wysoki mężczyzna westchnął ciężko i opadł w fotelu pomiędzy nami.
-Zajmę się tym, tylko czy będziesz na to gotowy? - Wpatrywał się we mnie oczami czarnymi, jak dwa żarzące się węgielki.
-Chyba nie mam wyboru.
-To prawda. Oboje nie macie już żadnego wyboru.
-A co potem? - Wtrąciła się ciemnowłosa.
-Potem musimy ją zniszczyć. Wy musicie.
-Bez waszej pomocy? - Spytałem z lekką irytacją.
-My nie mamy szans - Przyznał z nutka złości w głosie.
-A my mamy?! - Wyrzuciłem z siebie, podrywając się do góry. Cora posłała mi uspakajające spojrzenie, ale ja już miałem dość bycia spokojnym - Mamy po siedemnaście lat i mamy powstrzymać jakąś żądną zemsty nieśmiertelną, przepełnioną złem kobietę?! - Schowałem twarz w dłonie, oddychając szybko.
-Isaac... - Zaczęła Cora, ale ojciec przerwał jej jednym spojrzeniem.
-Nie odzywaj się - Nakazał jej. Spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem - Jeżeli chcecie przeżyć, musicie dorosnąć - Powiedział stanowczo. - Nie jesteście już dziećmi i musisz to pojąć chłopczyku. Jesteście nawzajem za siebie odpowiedzialni i jeżeli coś się stanie mojej córce... Pożałujesz - Zacisnąłem zęby, próbując powstrzymać się przed wybuchem - Mogliście starać się w sobie nie zakochać. Teraz będziecie płacić za waszą nieodpowiedzialność - Posłał nam srogie spojrzenia i wyszedł. Cora była blada jak ściana. Siedziała skulona unikając mojego wzroku, a w mojej głowie huczały tylko słowa Mogliście starać się w sobie nie zakochać. Wbiłem swoje spojrzenie w dziewczynę, która wyglądała jakby miała zaraz zemdleć.
-Czy on mówił poważnie? - Mój głos brzmiał obco w moich uszach.
-Ja... Chyba zwymiotuje - Zerwała się i wybiegła, zostawiając mnie samego z milionem pytań. 

I jak? :) Pozdrawiam! ;*

3 komentarze:

  1. Świetny czekam na następny :d a mam jeszcze pytanko, czy w innych opowiadaniach pojawiły się nowe rozdziały? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoo! Kocham to :3 ~E

    OdpowiedzUsuń