niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 14


Gdy cie nie ma obok, moje serce ledwo bije
twój dotyk sprawia, że na nowo żyje.
Wciąż pragnę cie czuć i tobą oddychać, bo jesteś esencją mojego życia.



- Więc dlaczego ich nie mam? - Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
-Pewnie odebrali ci je, tak jak mi - Zerknął na mnie, marszcząc brwi.
-Jak?
-Gdy byłeś noworodkiem po prostu je wyrwali - Skrzywił się z obrzydzeniem.
-Przecież to okrutne - Jęknął.
-Wtedy jeszcze ich nie czułeś - Spojrzał na mnie nieprzekonany.
-I już nigdy ich nie odzyskam? - Pokręciłam przecząco głową.
-Odrastają co dwadzieścia lat.
-Czyli, gdy mi odrosną nie będę mógł już żyć wśród ludzi - Zaśmiałam się bez krzty humoru.
-Wtedy na skrzydła rzuca się urok, by nikt ich nie widział.
-Twój ojciec tego nie zrobił. Czemu?
-Nie interesuje go życie z ludźmi - Zagryzł wargę przyglądając mi się badawczo.
-To co mówił... To o tym, że się w sobie zakochaliśmy... - Spuściłam wzrok na swoje splecione ręce, oblewając się rumieńcem - To... Znaczy... Hmm zakochałaś się we mnie? - Nigdy nie czułam się bardziej zażenowana. Gdy nie doczekał się mojej odpowiedzi, odłożył mój rysownik i podszedł do mnie. Kucnął na przeciw i pochwycił moją brodę tak bym patrzyła mu w oczy. - Bo jeżeli chcesz wiedzieć to ja dla ciebie straciłem głowę - Zakrztusiłam się własnym powietrzem z wrażenia.
-Naprawdę? - Wykrztusiłam. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Nie widać tego? - Wzruszyłam ramionami.
-Nie spodziewałam się, że może to dla ciebie znaczyć więcej.
-Od samego początku się tobą interesowałem. Jesteś inna...
-No wiesz ja tez nie znam drugiego syna Boga - Powiedziałam żartobliwie na co on zaśmiał cicho.
-A teraz kiedy... No cóż przeznaczona jest na śmierć, jesteś dla mnie jeszcze ważniejsza - Przymknęłam oczy cicho wzdychając.
-Nie jest nam przeznaczona śmierć. Wyjdziemy z tego cało. - W odpowiedzi złożył na moich usta lekki, ale emocjonalny pocałunek, który gdybym stała, zwaliłby mnie z nóg. Rozpływałam się pod jego dotykiem, rozkoszowałam się jego zapachem. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, ale rzeczywistość była szara i okrutna. W chwili, w której nasze języki się zetknęły do pokoju wtargnęła Sara. Odskoczyliśmy od siebie, jak poparzeni, a przyjaciółka ze śmiechem cofnęła się o krok.
-Może jednak zostawię was samych...
-Nie! - Zerwała się z łóżka cała czerwona.
-Jesteś pewna?
-Tak - Powiedziałam srogo - Co się stało?
-Dostaliśmy odpowiedź.

~ ~ ~

Nie mogłam w to uwierzyć.Chciałam krzyczeć i płakać. Nienawidziłam siebie. Z obrzydzeniem patrzyłam na test ciążowy trzymany w reku. Teraz kiedy wszystko się układało coś musiało się zepsuć. Jak miałam mu o tym powiedzieć? Przecież to Lucyfer ma inne sprawy na głowie niż zajmowanie się jakimś dzieckiem. Zgrzytając zębami, wyszłam wściekła z łazienki i o mało nie wrzasnęłam, gdy dostrzegłam ciemną postać w rogu sypialni.
-Wystraszyłeś mnie - Powiedziała z wyrzutem.
-Przepraszam - Jak zwykle jego głos był seksownie zachrypnięty - Nie chciałem - Kiwnęłam głową dziękując w duchu, że w pokoju panował pół mrok. Dzięki temu nie mógł dostrzec wyrazu moich oczu - Chciałem cie zobaczyć - Szepnął i podszedł do mnie powolnym krokiem. Nim się spostrzegłam trzymał mnie już w ramionach - Coś się stało?
-Nie, czemu? - Mój głos lekko drżał.
-Jesteś jakaś spięta - Z uczucie zaczął masować mój kark. Jednocześnie nienawidziłam i kochałam go za to, że przy nim zapominałam o całym świecie.
-Zdaje ci się - Mruknęłam przymykając oczy.
-Mnie nie oszukasz - Jeżeli to było w ogóle możliwe przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Jego ręce zaczęły zjeżdżać w dół, aż zatrzymały się na mojej tali. Jednym szybkim ruchem uniósł mnie do góry i usadził na swoich biodrach. Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku - May co chcesz mi powiedzieć? - Spytał miedzy naszymi pocałunkami.
-Nie psuj tego - Zajęczałam, palcami badając strukturę jego mięśni.
-Powiedz - Położył mnie na łóżku, pochylając się nade mną - Powiedz - Wiedział jak mnie rozbroić. Wsunął dłonie pod moją koszulkę i zaczął gładzić delikatnie mój brzuch.
-Już wiesz, prawda? - Wychrypiałam nie wytrzymując z rozkoszy.
-Chce to usłyszeć z twoich ust.
-Nienawidzę cie - Skłamałam.
-A ja cie kocham, a teraz to powiedz - Nalegał ciepło.
-Jestem w ciąży - Uśmiechnął się, patrząc na mnie radosnym wzrokiem - Nie jesteś zły - Spytałam zdziwiona.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jaki jestem szczęśliwy.

Wybaczcie, że musieliście tyle czekać, ale naprawdę nie miałam kiedy napisać :) Wybaczcie za wszelkie błędy bo pisałam na szybko. Mam nadzieje, że nadaje się do czytania :)  Pozdrawiam! :) 

4 komentarze: