sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 22

 To ty pomagasz mi stać i nie zawracać.
To dzięki tobie tu jestem i wciąż idę na przód.
To dla ciebie żyje i życie oddam.
 Tyś moją odwagą, nadzieją i wiarą.





-Oj, kochanie - Szepnęła Sara do mojego ucha, gdy moja głowa leżała na jej kolanach. Opowiedziałam jej o wszystkim co się dzieje, co czuje i o tym, że nie mam pojęcia co robić. Czułam się w tej chwili na miejscu. Sara mimo tego, że nie byłyśmy spokrewnione była dla mnie, jak siostra. Teraz pokazała, że naprawdę moge na nią liczyć. - Nie ma innego wyjścia, jak walka, prawda? - Głos rudowłosej był smutny. Otarłam wierzchem dłoni i łzy i spojrzałam na nią.
-Nie. - Powiedziałam cicho, próbując ukryć drżenie głosu.
-Chciałabym żeby było inne wyjście. - Uśmiechnęłam się delikatnie, próbując ją w ten sposób pocieszyć.
-Ja też. - Pogłaskała mnie po włosach i pocałowała w czoło.
-Wiesz, że nie chce cie stracić? Jeżeli przegrasz dodatkowo skopie ci twój chudy tyłek. - Zaśmiałam się szczerze.
-Będę o tym pamiętać. - Mimo wszystkiego te słowa dodały mi otuchy. Mam dla kogo żyć i nawet Fidem mi tego nie odbierze. Ona nie ma nic. Zastanawiam się, jak to jest nie być przez nikogo kochanym. Nie mieć rodziny, bliskich, przyjaciół. Zapewne szuka rozrywki, by o tym wszystkim zapomnieć. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu. Ja i Isaac jesteśmy ponad ją. Mamy siłę, o której ona nawet nie śniła. Mamy miłość. Pokrzepiająca była ta myśl. Z westchnieniem ulgi usiadłam i spojrzałam na przyjaciółkę już z lepszym humorem.
-Chcesz już wrócić do domu? - Spytała z uśmiechem. Pokręciłam głową przecząco.
-Jeszcze nie. Chce pobyć z tobą. Opowiadaj co nowego w szkole.
-Jeżeli chodzi o szkołę to nauczyciele wciąż się o ciebie wypytują, a ja naprawdę nie wiem co im powiedzieć.
-Och - Zrzedła mi mina. - Przykro mi.
-Oj proszę cie - Walnęła mnie poduszką. - Milo się patrzy,jak się denerwują, gdy odpowiadam Nie wiem. -  Wyszczerzyła białe zęby w szerokim uśmiechu.
-Jesteś okropna. - Zaśmiałam się, przytulając poduszkę.
-Wiem. Chodzą o tobie i Isaaca różne ploty. Ludzie mają naprawdę wyobraźnie. - Zmarszczyłam czoło.
-Co takiego mówią? - Nie udolnie próbowała zachować powagę.
-Angela twierdzi, że uciekłaś z Isaakiem i nikt nie wie gdzie jesteście. Inni zaś twierdzą, że ciebie także podpalił i gdzieś zakopał, a policja nie może znaleźć twojego ciała, dlatego milczy - Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. - Nie śmiej się, oni traktują to na poważnie. Wciąż do mnie przychodzą i pytają o potwierdzenie swoich tez, ale ja tylko smutno oświadczam, że nie moge nic na ten temat mówić. - Z dumą uniosła podbródek. Na jej ustach malował się zwycięski uśmiech.
-Na szatana, gdzie ci ludzie posiali swój rozum? - Gdy rudowłosa chciała odpowiedzieć, w pokoju rozbrzmiał dźwięk jej komórki. Wywracając oczami, wygrzebała telefon spod pościeli.
-Halo?... Tak jest u mnie... Oczywiście... Tak, zaraz jej przekaże... Do widzenia. - Zerknęłam na nią pytająco. - To twoja mama.
-Co chciała? - Spytałam z nie pokojem.
-Prosi byś natychmiast wracała do domu. - Nic więcej nie potrzebowałam. Szybko zerwałam się z łóżka i pognałam w stronę wyjścia.

~ ~ ~

-Isaac proszę cie, nie to miałam na myśli. - Zrozpaczony głos May doprowadzał mnie do szału. 
-Mimo wszystko nie zmienię zdania. - Powiedziałem surowo, nie zerkając na nią. Chce uratować Corę tak samo, jak ona, więc czemu, stara się mnie powstrzymać?
-Ona ci tego nie wybaczy - Te słowa zmusiły mnie, by na nią spojrzeć. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. - Nie wybaczy ci, rozumiesz? Nie możesz pójść bez niej.
-May, chce ją uratować. Tylko to się liczy. - Odpowiedziałem pewnym głosem.
-Choćbyś miał zginąć? Co da jej twoja śmierć? Wtedy sama będzie musiała uporać się z Fidem, a oboje wiemy, że w pojedynkę żadne z was nie da rady.
-Nie ma jak to wiara, co? - Spytałem kąśliwie.
-Nie wiesz na co się porywasz - Zignorowałem ją. Aż za dobrze wiedziałem. Z głęboki wdechem podszedłem do kominka w salonie. Lucyfer kazał mi tu poczekać. Ethan przygotowywał portal. Chciałem tego. Naprawdę i wierzyłem, że dam radę. Musiałem. Zbliżyłem dłonie do ognia. Poczułem nagły chłód, a moje ciało ogarniał coraz większy niepokój. Chciałem to zrobić już. - Isaac, błagam nie rób jej tego. - Już wiem po kim Cora jest taka uparta. 
-Nie mam wyjścia. - Szepnąłem, wpatrując się w języki ognia. Jak tam będzie? Jak ją odnajdę? Jak zabije? Te wszystkie pytania huczały w mojej głowie.
-Zawsze jest i dobrze o tym wiesz. - Posłałem jej ostre spojrzenie, zaciskając usta w wąską kreskę. 
-Przestań. - Warknęłam. Nie chciałem być chłodny w stosunku do niej, ale nie mogłem ustąpić. W drzwiach pojawił się Lucyfer.
-Gotowe. - Z sykiem wypuściłem, wstrzymywane powietrze. Kiwnąłem głową i ruszyłem za nim, ignorując zupełnie May, która wpatrywała się we mnie błagalnie. W ciszy zeszliśmy do piwnicy. W pomieszczeniu pojawiła się nowa rzecz. Ogromne lustro, którego tafla migotała magicznie.
-Jesteś pewien? - Spytał Bóg, ale brzmiał tak, jakby go to wcale nie obchodziło.
-Tak - Mój wzrok powędrował do miecza. Podszedłem do stołu i musnąłem opuszkami palców jego połyskującą klingę. - Mogę?  - Pytająco popatrzyłem na Ojca Cory.
-Jest twój. - Z pewnością chwyciłem za jego rękojeść i uniosłem do góry. Był lżejszy niż się wydawał. Poczułem, jak przepełnia mnie jego siła. Wyciągnąłem go przed siebie i obserwowałem, jak wygląda w moim ręku. Idealnie pasował do kształtu dłoni.
-Co mam z nim zrobić? - Spytałem, obracając miecz.
-Musisz przebić jej serce.
-Przebić serce - Powtórzyłem, przyswajając te słowa. - Łatwizna. - Zażartowałem słabym głosem.
-Jesteś gotowy? - Spojrzałem na Lucyfera.
-Nie, ale chce to już zrobić. - Uśmiechnął się delikatnie.
-Musisz przejść prze lustro. To portal, który zabierze cie do Abysso- Wziąłem kilka głęboki wdechów i zbliżyłem się do lustra w złotej ramie. -Uważaj na siebie. - Pierwszy raz w głosie Boga pojawiła się troska. - Nie odpowiedziałem, tylko zrobiłem krok do przodu, przekraczając granice do świata Fidem.


Info do Neva :)

Jeszcze nie wiem czy będzie druga część, bo tak naprawdę nie mam jeszcze ukształtowanego do końca zakończenie. :) Miło mi, że przeczytałaś Fatum i Layle i cieszę się, że wywołało to u ciebie takie emocje. :) Jeżeli jesteś zainteresowana to do obu opowiadań jest kontynuacja. :)

Pozdrawiam! ;*

3 komentarze:

  1. Hejo, tu ja.
    Rozdział jest genialny! Jak tak mogłaś? Jesteś okropna. Nie pozwól im umrzeć. To by było okropne.

    Z poważaniem
    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. On nie może tam zginąć! : (

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam już kontynuację opowiadania o Layli a co do Fatum to jestem w trakcie :>
    Co do rozdziału to pojawiło się kilka drobnych błędów. Szkoda, że jest taki krótki... Ledwo zaczęłam a już skończyłam. A jak mnie wciągnęło *.* Potrafisz zaciekawić czytelnika a to jest najważniejsze. Mam nadzieję, że druga część będzie, bo ta historia jest naprawdę świetna. Czekam na kolejny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń