czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 1

Jeszcze tylko jedna kreska i będzie gotowe. Chwyciłam mocniej ołówek i przytknęła go do kartki...
-Cora!
-Niech to szlag! Co?! - Spojrzałam na swój rysunek. Przez całą stronę biegła długa krzywa linia. Wyrwałam kartkę z zeszytu i wyrzuciłam ją do kosza.  Nigdy nie uda mi się go skończyć.
-Spóźnisz się do szkoły! - Wywróciłam oczami i wstałam od biurka. Kto to słyszał żebym ja musiała chodzić do szkoły. Jestem córką szatana, a i tak nie może ominąć mnie nędzne życie nastolatka. Tak, dobrze przeczytaliście. Córka szatana. Nic mi się nie pomyliło, ani nie jestem wariatką. Wychowywałam się z wiedzą, że nie jestem zwykłym dzieckiem. Lubie to, że jestem inna.  Nie jestem zimną suką, która szydzi ze wszystkich. Wszystko jest inne niż wam się zdaje. Piekło wcale nie jest nieskończoną otchłanią cierpienia, ani niebo nie jest rajem dla dusz. To wszystko bajeczka. Plotka, którą Bóg - Co to w ogóle za imię? -  rozniósł po świecie, by zemścić się na moim tacie. Nienawidzą się. To fakt, ale żaden z nich nie jest ucieleśnieniem dobra, ani zła. Zdziwilibyście się co Bożek wyprawia. Podniosłam z podłogi swoją torbę i przejrzałam się w lustrze. Mój ojciec to anioł, który stał się władcą. Ja jestem pół aniołem. Nie mam skrzydeł. Odebrali mi je, gdy się urodziłam. Mam się nie wyróżniać z tłumy. To kim jestem jest wielką tajemnicą. Straciłam skrzydła, ale zachowałam urodę. Bez wyrzutów sumienie mogę przyznać, że jestem ładna, jak na anioła, pół anioła przystało.  Długie brązowe włosy, falami opadały na moje wąskie ramiona. Moje szaroniebieskie oczy były duże, a okalały je gęste wachlarze rzęs. Wydatne, pociągające, perłowe usta i idealne zęby. Moja nieskazitelna skóra  zaróżowiona była na policzkach. Byłam ładna, ale nie stawiałam się wyżej niż innych. Miałam może cięty język i czasem wredne spojrzenie, ale to tylko pozory. Tak naprawdę jestem przyjazną osobą. Wzięłam głęboki wdech i zbiegłam na dół. Mama stała przy drzwiach z szerokim uśmiechem. Nie mieszkaliśmy w piekle. O nie. Odwiedzamy czasem tatę, ale nigdy się tam nie przeprowadzimy. Nasze miejsce jest na ziemi. Tu w Atlancie.
-Skarbie mogłabyś czasem się pośpieszyć - Powiedziała, chwytając kosmyk moich włosów i chowając go za ucho.
-Jasne. Postaram się.
-No dobrze nie zatrzymuje cie. Leć - Pocałowała mnie w czoło i otworzyła przede mną drzwi.
-Kocham cie - Powiedziałam na pożegnanie i wyszłam na zewnątrz. Mieszkaliśmy w niewielkim domku w stylu wiktoriańskim , niedaleko ogromnego parku, w którym zawsze było głośno od śmiechu dzieci. Przecznicę dalej mieszkała moja przyjaciółka Sara. Nie wiedziała kim jestem, czasem trudno mi było wytłumaczyć wiele rzeczy, ale nie mogłam jej powiedzieć. Nie ważnie jak bardzo ją kochałam. Opierała się plecami o drzewa stojące tuż przed jej domem, a obok niej stał jej młodszy brat Henry.  Na mój widok uśmiechnęła się szeroko, machając mi energicznie. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do niej i Henrego, którego zmierzwiłam po rudobrązowych, kręconych włosach, jak siostra.
-Hej! Precz z tymi łapami - Krzyknął zdenerwowany, ale ja tylko szerzej się uśmiechnęłam. Uwielbiałam go denerwować.
-Idziemy? - Spytała Sara, chwytając mnie za rękę. - Chodź gamoniu - Warknęła na brata, mierząc go ostrym spojrzeniem. Tak kochali się. - Gdzie zniknęłaś na weekend? Byłam u ciebie, dzwoniłam i nic - Spojrzała na mnie pytająco. Oczywiście miałam przygotowaną już odpowiedź.
-Mama wpadła na pomysł, by pojechać za miasto. Nie było tam zasięgu. Przepraszam, ale nawet nie miałam kiedy ci o tym powiedzieć - Spochmurniała na chwilę, ale zaraz jej oczy zabłysły radośnie z podekscytowaniem.
-No cóż, żałuj bo przegapiło cie parę ciekawych rzeczy.
-Jakich? - Uśmiechnęła się do mnie tajemniczo.
-Brad i ja się w końcu umówiliśmy! - Pisnęła.
-Nie gadaj - Kiwnęła głową.
-I to nie wszystko. Byliśmy w kinie, a tam  patrze Angela i Mat. Kłócą się. Okazało się, że zerwali ze sobą - Udałam zdziwienie. Tak na prawdę wiedziałam, że zerwą ze sobą, jakiś miesiąc wcześniej. To był jeden z moich anielskich darów. Widziałam pobliską przyszłość. Zazwyczaj było to zagmatwane i musiałam się domyślać o co chodzi, jednak i tak było to przydatne.
-Nie wierzę, że nasza Barbie rzuciła Kena.
-Podobną ją zdradził.
-Łajdak - Posłała mi zdziwione spojrzenie - No co? Jest mi trochę jej żal.
-Nigdy cie nie zrozumiem. Jeździ po tobie równo, dopieka ci cały czas, a tobie jest jej żal? - Wzruszyłam ramionami. - Boże oświeć mnie - Spojrzała w niebo z błagalną miną. Zaśmiała się. Tak na pewno ją oświeci. Raczej karze gołębiowi narobić na jej głowę. Weszłyśmy do szkoły w tym momencie, w którym zadzwonił dzwonek. Razem chodziłyśmy do klasy, a naszymi pierwszymi zajęciami był angielski. Jak zwykle profesor Peeter był punktualny. Gdy weszłyśmy do klasy zgromił nas wzrokiem, ale nic nie powiedział, jego uwagę przykuł uczeń za nami.
-No proszę Isaac. Głośno jest o tobie w pokoju nauczycielskim. - Spojrzałam za siebie i zobaczyłam wysokiego, postawnego chłopaka. Na jego przystojnej twarzy migotał szyderczy uśmieszek.  Przeszedł mnie dreszcz niepokoju. Coś było z nim nie tak. Jego wzrok powędrował na mnie i uśmiech znikł. W jego oczach pojawił się dziwnych błysk, ale zaraz znikł.
-Jestem pewny, że mówi się o mnie same dobre rzeczy - Powiedział chłopak, zerkając na nauczyciela.
-Żebyś się nie zdziwił - Głos profesorka brzmiał nieprzyjaźnie. Nie był może zbyt sympatyczny, ale teraz brzmiał, jakby mimo tego, że dopiero poznał Isaaca, już go nienawidził. Zajęłam swoje miejsce obok przyjaciółki, wciąż obserwując nowego ucznia. W mojej głowie pojawiło się milion pytań. Dlaczego? Przecież oprócz niesamowitego wyglądu nie wyróżniał się niczym. Na szatana, może on był taki, jak ja? Tylko czemu nic mi o tym nie wiadomo?
-Niezłe ciacho - Moje przemyślenia przerwała Sara. - Podobasz mu się.
-Co? Skąd wiesz? - Uśmiechnęła się do mnie.
-Ciągle na ciebie patrzy.
-To nic nie oznacza.
-Mów sobie co chce, ja wiem, że już na ciebie leci maleńka - Kopnęłam ją w nogę pod ławką. - Au! -Zasyczała, posyłając mi wściekłe spojrzenie.
-No co? - Spytałam niewinnie.
-Kiedyś wydrapie ci te piękne oczka.
-Ach, te twoje obietnice - Zaśmiała się cicho. Otworzyłam swój zeszyt i zamiast słuchać nauczyciela zaczęłam rysować. Rysować Isaaca ze skrzydłami. Białymi niczym puch.

4 komentarze:

  1. Oprócz bolących oczu, oraz braku niekiedy interpunkcji, zajebiste. *.*
    Isaac od razu pasuje mi do demonicznego stworka.
    Plus dla Ciebie jest również taki, że jestem niewierząca i BARDZO rzadko zaczynam czytać cokolwiek o Bogu. Ale jeśli taka jest myśl w tym opowiadaniu o Bogu i Szatanie... Mmmm. Miodzio.
    Cóż, czytam dalej :D
    Pozdrawiam.

    dotyk-zycia.blogspot.com
    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano interpunkca kuleje i pociąga za sobą końcówki czasowników. Pamiętaj, pierwsza osoba czasu teraźniejszego ma na końcu 'ę' ;p

    Rozdział krótki, ale dość treściwy. Zapomniałabym, mieszasz czasy. Za takie coś powinno się iść do piekła xd

    Komć krótki, ale nie wiem co mogłabym jeszcze napisać. Poza tym, przepraszam, że dopiero teraz komentuję kolejny rozdział, noale :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż krytykę przyjmuję z godnością i dziękuję za komentarz. To fakt z interpunkcją nie jest u mnie za dobrze, ale staram się, jak mogę:)

      Usuń
  3. No powiem że jest całkiem dobrze i ciekawie

    OdpowiedzUsuń